niedziela, 10 lipca 2011

Molo Cafe - zaczarowane smaki Ustki

Jak wspominałam we wcześniejszym poście, na początku maja przebywałam kilka dni w Ustce, w której jednym z moich ulubionych miejsc jest opisana kawiarnia. Pierwszego dnia po powrocie z kiermaszu, na którym można się było uraczyć jedynie typowym jarmarkowym jedzeniem, postanowiliśmy z mężem udać się do wspomnianej kawiarni, a po drodze poszukać jakiegoś otwartego lokalu, żeby napełnić wygłodniałe brzuszki. Znaleźliśmy go obok kawiarni, która tego dnia była naszym głównym celem spaceru. Weszliśmy do wnętrza, urządzonego oszczędnie, ale ze smakiem.





Usiedliśmy przy stoliku i zagłębiliśmy się w lekturze menu. Po chwili dostaliśmy przekąskę, z jaką w żadnym lokalu jeszcze się nie spotkaliśmy - pociętą w słupki marchewkę. I ta marchewka miała smak prawdziwej marchewki, co w naszym zmodyfikowanym genetycznie, wypranym ze wszystkich smaków jedzeniu stanowi nie lada rzadkość. Chrupiąc marchewkę jak króliczki wybraliśmy potrawy: zapiekaną rybę i kaczkę z buraczkami.

Zapiekana ryba
Kaczka z buraczkami

Zdjęcia nie są w stanie oddać tego, co spotkało nasze podniebienia. Nasuwa się tylko jedno określenie: ROZKOSZ. Smakując każdy kęs doszło do naszych uszu, jak kelnerka przy sąsiednim stoliku proponuje na deser świeżo przyrządzone przez szefa kuchni tiramisu. Od dawna poszukujemy tiramisu, które chociaż zbliżyło by się do tego, które jedliśmy w Warszawie, a które zrobione było przez prawdziwego Włocha. Usłyszawszy propozycję kelnerki, skusiliśmy się i my. Ale mając w pamięci wieloletnie "porażki", zamówiliśmy tylko jedno.

Tiramisu - prawdziwe, a nie tylko z nazwy

Podane zostało w szklanej miseczce. Wyglądało smakowicie. Ale ten smak!!! Niech tiramisu tego Włocha schowa się ze wstydu. Dobrze że łyżeczki są tępe, bo moglibyśmy sobie z mężem krzywdę zrobić podczas walki o każdy kęs :). A drugiej porcji już byśmy chyba nie zmieścili, bo głównym daniem byliśmy nasyceni. Tak, to jest najbardziej odpowiednie określenie, nasyceni. W wielu restauracjach czy karczmach podają duże porcje i człowiek wychodzi z nich obżarty, ciężki. A tu porcje w sam raz, człowiek się nasyca jedzeniem, wychodzi lekki i pełen energii. Do kawiarni poszliśmy już tylko na herbatę :).

W ciągu tych paru majowych dni spędzonych w Ustce gościliśmy w Molo Cafe wielokrotnie. Za każdym razem zamawialiśmy inne potrawy i z zaciekawieniem czekaliśmy, czym nas tym razem szef kuchni zaskoczy.

Grillowana karkówka marynowana w ziołach prowansalskich na grzance z balsamiczną marmoladą z cebuli, sos tzatzyki, sałaty z vinaigrette, domowe frytki (opis zaczerpnięty z menu Molo Cafe)

A kto tworzy te wspaniałości? Jest nim Rafał Niewiarowski, szef kuchni. W każdym kęsie czuje się, że gotowanie jest jego pasją. Potwierdziła to kelnerka, która w rozmowie z nami powiedziała, że menu jest gruntownie zmieniane co jakiś czas, bo szef kuchni nie jest w stanie przez cały czas przygotowywać tego samego. Doskonale go rozumiem, ja też nie potrafię zamknąć się w jednym stylu.

A więc żeby jak najmniej stracić z jego twórczości, jadę w tym roku na wakacje do Ustki. Do zobaczenia w Molo Cafe. I jak tu gubić zbędne kilogramy?

8 komentarzy:

  1. Ale apetyczne! Idę chyba spać, bo zgłodniałam od patrzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie podane pychotki tylko sobie smaku narobilam przed snem,Milo,ze mieliscie cudowny czas dla oka i podniebieia.Bardzo ladne fotki,pozdrawiam serdecznie i dzieki ze sie podzielilas swoim dniem

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jak smakowicie opisałaś te wizyty w MOLO CAFE! Zazdroszczę Ci tych rozkoszy podniebienia! Marzę o takich doznaniach, ale wciąż jeszcze muszę...tylko o nich pomarzyć ;)

    Pozdrawiam, Jagodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko pieknie podane, super lokal

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym roku będę spędzła wakacje w okolicach Ustki...po takiej reklamie zapewne zajrzę do Molo Cafe...Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne,klimatyczne miejsce.Bardzo podobają mi się niektóre pomysły aranżancji wnętrza.Fajnie Małgoś opisałaś Wasze wrażenia i smaki.Też chciałabym odwiedzić to miejsce.Dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też jestem zafascynowana Molo Cafe. Rzeczywiście R. Niewiarowski jest misrzem kulinarnym, a jego autorsk kuchnia i umiejętności godne uwagi i naśladownictwa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. I jeszcze u mnie na blogu polędwica inspirowana daniem z Molo Cafe, zapraszam Kasia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...