W czasie ostrej grypy, którą niedawno przeszłam, stwierdziłam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pod koniec przeziębienia poczułam, że narasta we mnie potrzeba twórczych działań. To były pierwsze oznaki ozdrowienia :). Niestety do decoupage jakoś mnie nie ciągnęło, wycinać też mi się nie chciało. Wyciągnęłam więc z zakamarków moje elementy do robienia biżuterii. Okazało się, że przez dwa lata zbierania półfabrykatów mam ich imponującą ilość. Zanim rozpoczęłam prace popatrzyłam do książek pokazujących, jak zrobić biżuterię. Rozłożyłam swoje skarby i powstało kilka rzeczy. Na początek trzy bransoletki.
Piękne!!!tez marzy mi sie ...koralikowy raj.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo Goha, sukces. Zabieram tę czerwoną.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne początki:) i zdjęcia bardzo ładne, wyeksponowałaś wszystkie szczegóły. Ta czerwona też mi się najbardziej podoba.
OdpowiedzUsuńNiebiesko-brązowa moja! ;-)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa wszechstronny talent! Najbardziej spodobała mi się zielona :)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej- świetnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam =}