A gdzie ja to jeszcze kurcze wcisnę? Przecież i tak wszystkie szczeliny i szczelineczki mam pozapychane! No nie, chyba trzeba będzie nadmuchać to mieszkanko, żeby się powiększyło!I tak moje mieszkanie bardzo szybko okazało się za małe, żeby trzymać wszystkie preparaty, farby, narzędzia, przedmioty do ozdabiania, serwetki, papiery ... i aż strach pomyśleć, co jeszcze. Sama ostatnio zrobiłam selekcję swoich odłożonych na zaś zbiorów serwetek i do sklepu wróciło 8 pudeł pełnych serwetek, których i tak w życiu nie przerobię :). A w mieszkaniu wcale się nie rozluźniło :(.
Na moje szczęście (i mojej Rodziny) jestem obecnie posiadaczką własnej pracowni. Trochę się w domu wtedy rozluźniło, ale szybko wróciło do normy (normą nazywam tutaj stan zapełnienia mieszkania przez pasjonatkę decoupage’u, czyli na full). W pracowni też dużo miejsca na swoje rzeczy nie mam, bo prowadzę w niej również sklep stacjonarny. A mój wzrok coraz częściej (o zgrozo dla wolnej przestrzeni) wędruje ze szkatułek, pudełek, skrzynek w stronę mebli :).
Patrząc się na swoje ogromne zapasy Tego Wszystkiego boję się podjąć próby oszacowania, ile ja na to wydałam pieniędzy.
Taka mnie naszła teraz myśl, czy przypadkiem ten post nie mógłby być jednak nazwany „Z pamiętnika KAŻDEJ dekupażystki” :). Czy Wy przypadkiem czytając go nie uśmiechacie się lekko i kiwacie głową, bo u Was też tak było / jest?
Na zakończenie jeszcze jedna refleksja mnie naszła. Często do mojego sklepu przychodzą na zakupy młode mamy z małymi dziećmi. Wtedy przypomina mi się czas, kiedy i moja córa była malutka. Ach te wszędobylskie, ciekawskie rączki :). A tu na około poustawiane lakiery, kleje, farby (jakże pięknie kolorowe) – nic tylko dotykać i próbować. Aż ciarki przechodzą na samą myśl, co by się mogło stać ...
Czytasz, czytasz i pewnie zastanawiasz się, co za niezdecydowana baba. Tytułuje post decoupage przy kawie, potem zmienia go dwa razy ... czego ona chce. Co ma do tego kawa? Chcesz wiedzieć? Zapraszam na drugi blog :).
Znam to oczywiście ,,i jak zajrzę do kolejnych sklepów i zobaczę papier lub fajne serwetki to kupuję,,nie wiem po co ,?bo pudeł z serwetkami mam już osiem!!!
OdpowiedzUsuńPamiętasz jak kupowało się kraki , co raz to był innej firmy, bo dawał a to duże a to małe a to płytkie spękania itd.../
do tej pory mam kilka których nie użyłam hi hi
ha,ha,masz rację:)u nas też jest przetowarowanie:)))
OdpowiedzUsuń...tak tak, osiem pudeł z papierami/serwetkami.., a ja mam jeszcze dwa tiry kamieni do oprawienia, blacha i druty srebrne różnej grubości,włóczki i kordonki z naturalnych , przeróżnych włókien, szmatki, kwiatki ,duperelki, a nawet pudełeczka po kremach i perfumach, z których buduję osłonki na doniczki. W dodatku założyłam bloga, bo mnie przekonano, żeby się pokazać.Tylko nie wiem gdzie dokupić ze dwie tony czasu.
OdpowiedzUsuńO kuuuurczę!
OdpowiedzUsuńTo o mnie!
Dokładnie tak samo.Proponuję hasło-młode dekupażystki łączcie się!
Pozdrawiam serdecznie.
Ewa Charuza
Całkiem zgadzam się z tym opisem.Mam swoją pracownię ,a i tak w każdym kącie domu albo serwetka, albo zakładka czy słoik.
OdpowiedzUsuńOj tak, dobrze to znam :) U mnie może nie w takiej ilości, ale też wszystkie szafeczki są pełne rzeczy do decoupage, farb, przyborów rysunkowych i wielu innych art rzeczy... ;)
OdpowiedzUsuńI tak naprawdę to tych rzeczy przybywa, przybywa i przybywa bo zawsze coś się przyda tylko nie wiadomo, w którym momencie :) :) :)
OdpowiedzUsuńMe gustó mucho tu blog, eres muy simpática y una gran artista.
OdpowiedzUsuńUn beso