niedziela, 26 września 2010

Sosnowy stół

W końcu zadałam kłam przysłowiu, że szewc bez butów chodzi. Zrobiłam do domu  kwadratowy sosnowy stół o wymiarze 75 x 75 cm. Kupiłam go kiedyś w Ikea i  więcej niż pół roku czekał na zlitowanie. Czyste drewno stołu  pomalowałam  podkładem, później nałożyłam dwa kolory brązu a na koniec rozbieliłam wszystko pastą wybielającą. Dla ozdoby dodałam w dwóch rogach ornamenty z transferów, a na koniec lakier matowy. Teraz na spokojnie można usiąść przy nim i np. zjeść obiad. 


piątek, 24 września 2010

Rozwiązanie zagadki

Dziękuję za tak liczny udział w rozwiązywaniu zagadki :). Mam nadzieję, że dobrze się bawiłyście.
No i przez jedną z Was mieliśmy problem. Jedna z anonimowych blogowiczek podała prawidłową odpowiedź, jednak nie podała żadnych informacji o sobie - i jak ją rozpoznać? Dlatego też zrobiliśmy losowanie spośród pozostałych uczestników zabawy i szczęśliwą zwyciężczynią została IVCIA. Nagrodą jest 50% rabat na udział w kursie "Zimowy krajobraz w wydmuszce" lub na inny wybrany przez Ciebie kurs weekendowy. Gratuluję :).

Otóż ten zimowy krajobraz powstał w połówce ... wydmuszki strusiej. Poniżej zamieszczam dwa zdjęcia (z przodu i z tyłu), resztę możecie obejrzeć na moim blogu z miniaturkami, na którym będę pokazywać zrobione przeze mnie miniaturki.


sobota, 18 września 2010

Zagadka :)

Za kilka dni astronomiczna jesień, za oknami już jest, a ja chciałam się podzielić z Wami wspomnieniami z wizyty w pewnej zimowej krainie. Oto jedno ze zdjęć:


Proponuję zabawę: kto z Was pierwszy zgadnie, co jest przedstawione na zdjęciu, otrzyma ode mnie 50% rabatu. Pewnie zaraz zapytacie się, a na co? Dowiecie się po zakończeniu zabawy. Propozycje przyjmuję do 23 września do północy.

Zapraszam i życzę miłej zabawy.

czwartek, 9 września 2010

Decoupage przy kawie

Tego posta mogłabym również zatytułować „Z pamiętnika młodej dekupażystki” (parafrazując pewien skecz z Powtórki z Rozrywki, którą mój Małż lubi i, przyznam się, który podsunął mi ten tytuł). Dlaczego? Patrzę sobie wstecz i przypominają mi się moje początki w decoupage. Ten szał kupowania wszystkiego, co mi będzie potrzebne do pracy. Kleje, lakiery (a może ten będzie lepszy, nie no, do kitu jest muszę kupić inny, o może ten ...), farby porozlewane w słoiki, słoiczki, żeby uzyskać właśnie ten odcień, o który mi chodzi, sterty serwetek i rulony papierów, bo nigdy nie wiadomo kiedy Wena powie, żeby wykorzystać właśnie ten. Te paczki przynoszone przez listonosza i otwierane z biciem serca jak ten kolejny przedmiot będzie wyglądał, jak będzie wykonany. A po jakimś czasie te cisnące się do głowy pytanie:

A gdzie ja to jeszcze kurcze wcisnę? Przecież i tak wszystkie szczeliny i szczelineczki mam pozapychane! No nie, chyba trzeba będzie nadmuchać to mieszkanko, żeby się powiększyło!
I tak moje mieszkanie bardzo szybko okazało się za małe, żeby trzymać wszystkie preparaty, farby, narzędzia, przedmioty do ozdabiania, serwetki, papiery ... i aż strach pomyśleć, co jeszcze. Sama ostatnio zrobiłam selekcję swoich odłożonych na zaś zbiorów serwetek i do sklepu wróciło 8 pudeł pełnych serwetek, których i tak w życiu nie przerobię :). A w mieszkaniu wcale się nie rozluźniło :(.

Na moje szczęście (i mojej Rodziny) jestem obecnie posiadaczką własnej pracowni. Trochę się w domu wtedy rozluźniło, ale szybko wróciło do normy (normą nazywam tutaj stan zapełnienia mieszkania przez pasjonatkę decoupage’u, czyli na full). W pracowni też dużo miejsca na swoje rzeczy nie mam, bo prowadzę w niej również sklep stacjonarny. A mój wzrok coraz częściej (o zgrozo dla wolnej przestrzeni) wędruje ze szkatułek, pudełek, skrzynek w stronę mebli :).

Patrząc się na swoje ogromne zapasy Tego Wszystkiego boję się podjąć próby oszacowania, ile ja na to wydałam pieniędzy.

Taka mnie naszła teraz myśl, czy przypadkiem ten post nie mógłby być jednak nazwany „Z pamiętnika KAŻDEJ dekupażystki” :). Czy Wy przypadkiem czytając go nie uśmiechacie się lekko i kiwacie głową, bo u Was też tak było / jest?

Na zakończenie jeszcze jedna refleksja mnie naszła. Często do mojego sklepu przychodzą na zakupy młode mamy z małymi dziećmi. Wtedy przypomina mi się czas, kiedy i moja córa była malutka. Ach te wszędobylskie, ciekawskie rączki :). A tu na około poustawiane lakiery, kleje, farby (jakże pięknie kolorowe) – nic tylko dotykać i próbować. Aż ciarki przechodzą na samą myśl, co by się mogło stać ...

Czytasz, czytasz i pewnie zastanawiasz się, co za niezdecydowana baba. Tytułuje post decoupage przy kawie, potem zmienia go dwa razy ... czego ona chce. Co ma do tego kawa? Chcesz wiedzieć? Zapraszam na drugi blog :).

niedziela, 5 września 2010

Porządki na blogach

Postanowiłam porobić porządki na moich blogach. Te z Was, które są ze mną od początków mojego blogowania, pewnie pamiętają, że na początku był jeden blog - Urokliwisko Gohy, czyli ten, na którym obecnie jesteście. Pokazywałam na nim nie tylko moje prace, ale również informacje o moim sklepie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że trzeba oddzielić te dwie działalności ... i tak powstał drugi blog: e-decopuage. Podjęcie takiej decyzji było tym łatwiejsze, że już od dawna miałam zamiar gdzieś, w jednym miejscu, dzielić się z Wami moją wiedzą, nowinkami z rynku decoupage, testami preparatów itp. Blog ten w moim zamiarze ma stanowić kompendium wiedzy o decoupage i innych technikach, którymi się zajmuję. Do miana kompendium to mu jeszcze daleko, ale staram się w miarę mojego i mojego męża czasu ciągle go rozwijać. Pomysłów mamy mnóstwo, tylko ten czas ...
Parę dni temu dojrzałam do tego by ... powstał trzeci blog :). Poczułam potrzebę wydzielenia informacji o kursach z blogu e-decoupage. I tak prowadzę obecnie trzy blogi:
  • www.urokliwisko-gohy.blogspot.com, na którym pokazuję moje prace dla Waszej inspiracji,
  • www.e-decoupage.blogspot.com, który w przyszłości dojrzeje do miana kompendium wiedzy o decoupage (mam taką nadzieję),
  • www.kursy-decoupage.blogspot.com - blog z informacjami o kursach, relacjach z kursów i zajęć godzinowych - wszystko w jednym miejscu (terminy, cennik itd.)
Przez ostatnie kilka dni mąż przygotował mi tego bloga na tyle, że można go już Wam zaprezentować. Zapraszam. Znajdziecie na nim terminy kursów decoupage, opisy kursów, cennik, relacje z zajęć, moje pomysły na następne zajęcia, itd. Nareszcie wszystko w jednym miejscu. Oczywiście jeszcze wszystkich informacji nie zdążyliśmy przenieść w nowe miejsce, ale powoli ...

sobota, 4 września 2010

Papier japoński i klej Sobo - doskonała para

Wczoraj już nie daliśmy z mężem rady spełnić obietnicy o zamieszczeniu posta na temat nowości w Urokliwisku Gohy (skończyliśmy szykować zamówienia jak zwykle o 2 w nocy), więc robię to teraz.
Jak już pewnie wywnioskowałyście z tytułu posta są to papiery japońskie. Wczoraj pokazałam na blogu, jakie cuda można z nich zrobić.
Dekoracyjne wzory są drukowane na arkuszach papieru, który składa się z mieszanki włókien Kozo oraz papieru siarczynowego. Wzornictwo YUZEN związane jest z bogatą japońską symboliką, która wykorzystywana jest, by podkreślić pomyślne wydarzenia, pory roku, okazje. Nadruki zawierają wzory np: kwiatów śliwy, wiśni, wachlarze, pędy bambusa, letnie trawy, fale morskie czy pęki jedwabnych szarf. Uderzająca siła kolorów użytych pigmentów, staranne odwzorowanie wielowarstwowego wzoru w najdrobniejszych szczegółach, szeroka gama wzorów, oraz niezwykła jakość papieru sprawia, że ten gatunek papieru można wykorzystywać w wielu dziedzinach rękodzieła od origami, przez scrapbooking po introligatorstwo. Można z niego wycinać poszczególne elementy i tworzyć własną historię. Świetnie nadaje się do oklejania oraz obklejania przedmiotów.
Do przyklejania tego papieru polecam klej SOBO. Jest to klej do porowatych powierzchni takich jak papier, drewno, ceramika. Można nim przyklejać do jakiejś powierzchni gruby lub bardzo gruby papier. Możemy nim przyklejać brokaty, koraliki, suszone kwiaty, jedwab, pióra, tkaniny, wstążki, skóry itd. W czasie klejenia mleczny a po wyschnięciu bezbarwny, zachowuje swoją elastyczność i co najważniejsze nie żółknie. Świetny do zastosowania w hobby, rękodziele, pracach szkolnych, scrapbookingu, tworzeniu biżuterii, itp. Nie prać, nie moczyć. Butelka z nakrętką typu otwórz / zamknij.

Czemu papiery te uważam za wyjątkowe? Przede wszystkim zachwyca mnie ich nasycona, bogata kolorystyka i wysmakowane (jak to u Japończyków) wzornictwo.
A oto klika z nich (zobacz pełną ofertę):





Poniżej, dla Waszej inspiracji, pokazuję kilka prac (niestety tylko tyle mam zrobionych zdjęć) wykonanych przez uczestniczki zajęć godzinowych prowadzonych w mojej pracowni oraz jedną z prac mojej mistrzyni, u której miałam przyjemność doszkalać się przez całe dwa lata, Wendy.


Despina

Despina

Despina
Prace Wendy

piątek, 3 września 2010

Historia pewnego koloru

Mam taki sklep z farbami, do którego lubię zaglądać. Mają w nim próbki kolorów, które określają mianem „skuchy”. Co to jest? Farba, podczas przygotowania której popełniono błąd w dawkowaniu pigmentów. Zwykle są oznakowane, co zostało dodane i w jakiej ilości. Czasami można wśród takich próbek znaleźć fajne odcienie kolorystyczne. I tak też było tym razem. Kiedy przyjechałam i zaczęłam wybierać skuchy wśród różnych kolorów jeden był fantastyczny. Soczysty i bardzo wyrazisty granatowy. Ściągnął moją uwagę. Nie zastanawiałam się długo. Kupiłam. Z wypchanymi siatami przyjechałam do pracowni. Zaczęłam oglądać każdą farbę. Kiedy ponownie spojrzałam na ten granat pomyślałam... i po co mi taki kolor, ładny ale.... zastosuję go raz na jakiś czas. I na dodatek nie ma informacji co dodali tylko kolor ten maznęli po puszce. Będzie ciężko odtworzyć ten odcień. Cóż, jak już kupiłam, to niech zostanie.
We wtorki w pracowni spotykam się z koleżankami i wyżywamy się twórczo. Jedna z nich wróciła właśnie z wyjazdu do Stanów i przywiozła papiery japońskie, z którymi bardzo lubimy pracować. Oczywiście było wielkie oglądanie i twórcze szaleństwo. Na koniec naszego spotkania otrzymałam od mojej znajomej prezent. Kiedy rozwinęłam pakunek okazało się, że zostałam obdarowana arkuszem japońskiego papieru. Białe kwiaty ze złotymi dodatkami na granatowym tle. Kiedy zobaczyłam te kolory to już wiedziałam dlaczego puszka z granatowa farbą znalazła się w moich zakupach. Wszystko idealnie pasowało do siebie. Co powstało?




A oto lista tego, co zostało użyte do wykonania tej komódki:

Nieskromnie powiem, że jestem bardzo zadowolona z tej komódki na biżuterię. Chyba spory udział w tym zadowoleniu ma ten niesamowity „zbieg okoliczności”. Wiele klientek, które oglądały ozdobioną komódkę, podziwiały ten ogrom pracy, który musiałam włożyć w takie polakierowanie powierzchni, żeby nie były wyczuwalne wypukłości poprzyklejanych wzorów. Musiałam im tłumaczyć, że nic bardziej mylnego. Ja po prostu ten papier przykleiłam po całości, a pozostałe powierzchnie pomalowałam „skuchą”.

A jutro zapraszam na bloga e-decoupage, gdzie pokażę nowości w sklepie internetowym i stacjonarnym.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...